poniedziałek, 23 maja 2011

"był tylko artystą" P. Michon - Rimbaud syn

esej. mało naukowy. bardzo literacki.


A przynajmniej chcemy w to wierzyć, ponieważ jesteśmy dewotami. Czasami wszakoż wątpimy. A gdy ogarnia nas zwątpienie, mówimy sobie, że muzyka tych wersów wcale nie jest aż tak oczywista, że to być może my sami ją w tych wersach zawarliśmy, wznosząc do nieba modły, nie Bóg, nie wszystkie muzy z Charleville, nie geniusz; że to tylko wiek przesadnej dewocji umieścił te nuty na pięciolinii. Ot co, stało się: jest to być może tylko zwyczajna piosenka, ale brzmi równie bajecznie jak organowe wykonanie Te Deum.

mówisz, że to rewolta; czysta miłość, czy też nicość i zbawienie, albo upadek bez końca, zaś w tym upadku niestrudzona obecność tego, czego już nie nazywamy Bogiem; mówisz, że to żałoba po Bogu i blef pozwalający Boga odtworzyć; ale kiedy Boa nie lubisz, powiadasz, że to niczym nieskrępowana radość bycia żywym oraz najczarniejsze szczęście zostania niewolnikiem śmierci, nieważne: ważne jest to, by trzymać w ręku wielkie czynele, umieć nimi o siebie uderzać, żeby wydawały z siebie ten dźwięk, który słychać u Rimbauda.

Mówi się, że miłość ta zawładnęła ich duszami i źle skończyła, jak to zwykle bywa, kiedy uczucie zawładnie duszą.

umiejętnie grała na strunie Ewy.

I gdyby w tej samej chwili w cieniu leszczyny wolno nam było zobaczyć tę rękę, tak jak ujrzał ją Verlaine, a nieco powyżej, spomiędzy liści, z wolna się wyłaniającą wisielczą mordę, krzywo zawiązany krawat, potargane włosy, i gdyby usta mówiły "merde", gdyby - co bardziej prawdopodobne - mówiły one: czytaj, wyciągając w naszą stronę poemat z miną proszalną, nadąsaną, władczą, gdybyśmy na jego oczach zasiedli do lektury, dowiedzielibyśmy się tylko tego, czego dowiedzieć się można na tej ziemi - teo, co wie mrówka, która, nie zważając na linijki, podąża po mojej kartce swoją drogą, niema niczym ogród.

Zamiast być poetą, był tylko artystą - człowiekiem wolnym, który ma czas, zmienia kamizelkę, zastanawia się, czy ojcem jest Nadar, czy Hugo, Courbert czy Gombetta.

Nie wiadomo właściwie, czym jest "Sezon"; wydaje się jedynie, że to wielka literatura.

małe magiczne in-folio, które bardziej syci niż chleb i bardziej zawodzi

od której z otchłani agonii domagał się być może Boga, być może złota i faworytów

Nic nie świadczy o tym, że królowie Apokalipsy nie łkają wiecznie, wypowiadając w odpowiednim momencie po trzykroć słowo sanctus.




Kultura cytatu

"Prześladowała mnie myśl, że nie należy szukać Rzymu w Rzymie" - Zbigniew Herbert


Od jakiegoś czasu chciałam założyć bloga z recenzjami. Tak. Kolejnego. Jako studentka polonistyki czytam dużo. W chwili słabości policzyłam - w zeszłym roku wyszło ponad 90 książek. Blog byłby rodzajem uporządkowania własnych przemyśleń. Ćwiczeniem stylu, a może w końcu dla kilku osób stałby się lekturą. Może ktoś by kupił polecaną przeze mnie książkę, a jedno czy drugie wydawnictwo podsyłałoby mi nowe pozycje. Może by się udało. Może gdzieś tam w gąszczu blogów książkowych znalazłoby się jeszcze jedno miejsce.

Ale jest jedno ale. Gdzieś w przestrzeni drugiego roku studiów uświadomiłam sobie jedno. Nigdy nie zostanę krytykiem. Nie lubię mówić o książkach. Nie lubię KOMENTOWAĆ. Ubierać w słowa zwykłe, to co zostało powiedziane słowem niezwykłym. Nie lubię niszczyć oryginału.

Ale lubię zaznaczać. Przepisywać. Uczyć się na pamięć.

I lubię też kupować książkę po przeczytaniu jej fragmentu. Lubię próbki.

Po każdej lekturze będę umieszczała na blogu cytaty z właśnie przeczytanej książki. Pozwolę sobie nie cofać się do tych z przeszłości. Przepisywanie cytatnika przyjemnym być nie może. Ale od teraz do czasów nieznanych, stanie się on wirtualny.

Zapraszam. Nie czytajcie mnie. Czytajcie mistrzów